* Nataniel *
Byłem zmęczony dzisiejszym dniem i marzyłem tylko o tym, aby położyć się do łóżka. Cała masa papierkowej roboty...i jeszcze to co ostatnio się wydarzyło...
Nie pozwalała mi się skupić...biedna Violetta...
Nie mam pojęcia co skłoniło ją do samobójstwa...nie wyglądała na kogoś kto miałby problemy... No nie ważne..nie chcę tym sobie zaprzątać głowy...i tak pewnie nigdy się nie dowiemy...
Przerzuciłem torbę przez ramię i udałem się do mojej szafki. Otworzyłem ją i w tym samym czasie wypadła z niej jakaś koperta. Zanim ją podniosłem rozejrzałem się dookoła, czy to aby nie są jakieś żarty.
Jako, że już dawno było po lekcjach, korytarze były puste, a ja byłem sam.
Nie było nikogo, więc ktoś musiał mi to podrzucić w trakcie lekcji...
Niewiele myśląc otworzyłem kopertę. W środku była złożona na trzy części duża kartka, list.
Na początku nie mogłem rozczytać co tam pisze, ponieważ przez cały dzień wpatrywania się w papiery, mój wzrok mnie zawodził.
Przetarłem oczy i przymrużyłem je.
,, Natanielu,
Pewnie zastanawiasz się, od kogo mogłeś dostać ten list...''
Szczerze mówiąc, to tak...
,,A więc, dam Ci małą podpowiedź... Pamiętasz, może kto, raptem tydzień temu pomógł Ci w tej całej papierkowej robocie? Bo to ona, jest autorką listu..''
Violetta...ona pomogła mi...ale...ona nie żyje...
,,Pewnie dziwi Cię fakt, że dostałeś list, od martwej osoby.."
Dziwi i przeraża, tak dokładniej...
,, Napisałam go kilka godzin, wcześniej za nim skończyłam z sobą... Więc na pewno jesteś ciekawy czemu napisałam do Ciebie... O tuż... Hmm...Poczekaj...Chcę, żeby to było jasne, nie jesteś dla mnie nikim ważnym...''
Ała
,,.. Ale tak jak inni przyczyniłeś się do mojej śmierci... Dlatego, postanowiłam, każdego z was uświadomić z tym co zrobiliście...''
Zaraz...co?
,, Ty jesteś pierwszy, ponieważ nie wyrządziłeś mi aż takiej krzywdy... jednak bardzo przyczyniłeś się do tego co było potem... A więc wróćmy do tego co stało się tydzień temu.."
Ciągle zapatrzony w słowa, zamknąłem szafkę (choć podejrzewam, że tak naprawdę tego nie zrobiłem) i wyszedłem ze szkoły udając się do domu.
,, Poprosiłeś bym razem z Tobą udała się do Pokoju Gospodarzy... więc kiedy się tam znaleźliśmy zaczęliśmy bawić się tymi papierami... w końcu dołączyła do nas Melania.
Spytała, czy może nam pomóc. Ty warknąłeś ,,Nie''. Dosłownie! Przyrzekam, że warknąłeś!
Ona wyszła a ja wtedy spytałam Cię ,,C-czemu...j-jak..jak z taką łatwością jej odmówiłeś?''.
Ty wtedy uśmiechnąłeś się pod nosem i powiedziałeś ,,Czasami, człowiek musi być stanowczy...sprzeciwić się..nie możesz zawsze przytakiwać...musisz mieć własne zdanie."."
Tak, pamiętam...ale co? Przecież dobrze powiedziałem...
,, I od tej pory, miałam własne zdanie... Pożegnaliśmy się i ja wróciłam do domu. Moja mama od razu, gdy tylko przekroczyłam próg spytała mnie czy zostanę z młodszym bratem, bo ona i ojciec chcą wyjść na kolację. Na początku się speszyłam, ale potem śmiało odrzekłam ,,Nie''. Ona spojrzała na mnie zdziwiona i kazała mi powtórzyć...więc powtórzyłam. Wtedy zawołała ojca i zaczęli kłótnię.
A dzięki, temu co powiedziałeś, ja nie dałam im się... Najzwyczajniej w świecie się im sprzeciwiłam i wyszłam z domu...Oczywiście wróciłam po godzinie. W tedy rodzice udali obrażonych i nie odzywali się do mnie...może to i dobrze?''
Znalazłem się przed domem, na podjeździe nie było auta rodziców, więc nie było ich w domu.
Wszedłem do środka i odłożyłem plecak w kąt, udałem się do salonu i wziąłem szklankę wody.
Teraz miałem odpowiednie warunki by dokończyć czytanie.
,, Pewnie pomyślisz, że to nic takiego... z tego co wiem, to ty masz gorsze problemy w domu...
Ale to co działo się potem... to już trochę wymknęło się spod kontroli. Następnego dnia poszłam do szkoły..kilka nauczycielek poprosiło mnie o pomoc ze sprawdzianami...Rozalia chciała iść ze mną na obiad, Kentin chciał pożyczyć hajs...ale ja wszystkim odmówiłam.''
No fakt..trochę to nie miłe...ale nie bez przesady...nie doprowadziło to do żadnej tragedii..
,,...I wszystko byłoby dobrze...gdyby nie to, w jaki sposób się zachowywałam... Za bardzo chciałam stać się niezależna i... nie przemyślałam nawet niczego...po prostu mówiłam nie... I przez to, że TY mnie tego nauczyłeś, nauczyłam się kolejnej złej rzeczy..."
Nim się zorientowałem szklanka była już pusta, więc odłożyłem ją na stolik.
,,I teraz przejdziemy do tego, do czego doprowadziła Twoja cenna lekcja...
Szłam sobie korytarzem i spotkałam Twoją siostrę, Amber. Ona uśmiechnęła się cwaniacko i podeszła do mnie prosząc o pożyczenie pieniędzy na obiad. Ja z kamienną twarzą, odmówiłam.
Ona spojrzała na mnie zdziwiona i zmarszczyła brwi.."
Wzdrygnąłem się gdy ktoś dotknął mojego ramienia. Obok mnie siedziała moja siostra.
-Co czytasz?-spytała i chciała zobaczyć kartkę.
-N-nic..to ze szkoły...dyrektora zostawiła mi papiery do przejrzenia..-skłamałem. Ona odwróciła się i chwyciła pilot od telewizora po czym go włączyła.
A co moja siostra ma z tym wspólnego?
,, Jednak po chwili na jej twarzy pojawił się uśmiech...jakby...dumny?
Otworzyła usta i powiedziała ,,No..Violu...sprzeciwiasz mi się...ale tym razem...tym razem ci odpuszczę...jestem pod wrażeniem..." i poklepała mnie po ramieniu. Potem kazała mi gdzieś za sobą iść...i...i to właściwie koniec Twojej roli. Zapewne teraz wydaje Ci się, że nic szczególnego nie zrobiłeś i jesteś niewinny..ale obiecuję Ci, że w końcu wszystko się wyjaśni... Jedna z uczennic w Amorisie, przed moim samobójstwem zawarła ze mną umowę... dostarczy każdemu winnemu list, w którym przedstawię mu jego winę...Więc...lepiej będzie jeśli nikomu o tym nie wspomnisz...o tym liście...bo jeśli to zrobisz, to przyrzekam, że ona się o tym dowie...i wszystkim powie, że jesteś w to zamieszany...wprawdzie wszyscy wiedzą, że to samobójstwo, ale jeśli wyjdzie, że Ty byłeś jednym z powodów, dla których się na to zdecydowałam...to Twoja reputacja nieźle na tym ucierpi..A tego byś nie chciał.."
Nie chciałbym tego...
,,Następny list, otrzyma Twoja siostra... a następnie ktoś inny i jeszcze inny...a kiedy ostatnia osoba przeczyta lis, zgłosi się do Ciebie.. i wtedy wszyscy moi kochani winowajcy się spotkacie i przemyślicie to co zrobiliście..."
Amber też otrzyma list... albo już go ma...dawno nie zaglądałem do szafki...mogłem go otrzymać kilka dni temu...
Violetta kazała mi nikomu nic nie mówić...bo ta jej...ymm...służąca? Bo ona wszystkim powie o tym co zrobiłem...tylko co zrobiłem? Nie..nie ważne.... w każdym razie wolę się nie narażać.
,, No więc... mam nadzieję, że zżera Cię ciekawość, odnośnie tego, do czego się przyczyniłeś i co sprawiło, że postanowiłam się zabić... więc..jak wcześniej wspominałam, niedługo się dowiesz.
A teraz, życzę Ci abyś faktycznie się nie wygadał..
Violetta''
Czytałem ostatnie słowa i starannie napisany podpis Violetty. Nie wiedziałem, co mam o tym myśleć... Może nie byłem z nią jakoś blisko, ale to nie jest tak, że miałem ją gdzieś...Zawsze byłem pewny, że ma swoich przyjaciół...Ciągle kręciła się gdzieś z Su i Rozalią...Matko...naprawdę...nie mam pojęcia co takiego zrobiłem..
*** ***
Witajcie! Oto przed wami pierwszy rozdział!
Powiem szczerze, że wymyślanie opowiadania tego typu jest bardzo czaso i pracochłonne.
Muszę, wymyślać o co by tu obwinić poszczególne osoby...i takie tam...
Więc powiem, że tak...bardzo się napracowałam pisząc pierwszy rozdział.
Jeśli podoba ci się i doceniasz moją pracę, proszę zostaw komentarz!
Pozdrawiam
Scheyly
zapraszam też na mojego drugiego bloga
https://forgotslodkiflirt.blogspot.com/
Doczekałam się! Cudowny! Cudowny! Jak to czytałam, czułam taki mroczny klimat ^^
OdpowiedzUsuńAle... Nataniel przecież dobrze powiedział, że trzeba mieć własne zdanie :/ No ale czasem też trzeba niektóre przemyślenia zostawić dla siebie, więc to też lekka wina samej Violetty xD
Postanowiłam zerknąć na twój blog z czystej ciekawości. Ale teraz widzę, że... to była najlepsza decyzja w moim krótkim życiu! Jak doczytałam ten rozdział do końca, to zrobiło mi się smutno, że takie to krótkie. Czuć było taki naprawdę fajny mroczny klimat. Będe tu zaglądać częściej ^^ Trzymaj się cieplutko i daje ci w prezencie DUUUŻY kubeł weny! ^^
OdpowiedzUsuń