sobota, 22 lipca 2017

Rozdział II-Amber

*Amber*

    Właśnie zadzwonił dzwonek. To była moja ostatnia lekcja, więc teraz mogłabym wrócić do domu...Ale nie...Miałam ciekawsze zajęcia..jak na przykład siedzenie za karę po lekcjach w bibliotece.
Poprawiłam swoją spódniczkę i ruszyłam do szafek, a za mną Li . Kiedy ona otwierała swoją podszedł do nas mój brat i przyglądał mi się. Jezzu...Od wczoraj zachowuje się dziwnie... Cały czas mnie obserwuje i przegląda wszystkie moje notatki z lekcji (które swoją drogą zrobiła Li).
Przewróciłam oczami i otworzyłam szafkę. Nataniel rozejrzał by sprawdzić czy aby coś mi nie wypadło.
Westchnęłam i wyjęłam z niej mój podręcznik do historii, który następnie schowałam do torby.
-Co?-warknęłam gdy Li się oddaliła.
-Nic.-Nataniel wzruszył ramionami.
Zamknęłam szafkę i udałam się w stronę schodów na górę.
Otworzyłam duże drewniane drzwi do szkolnej biblioteki i rzuciłam okiem na nauczycielkę, która zapisała w notesie, że jestem obecna.
Oprócz mnie było tam też kilkoro innych uczniów, których szczerze nie kojarzyłam...i to chyba dobrze...nie wyglądali na jakieś sławy...
 Usiadłam z dala od tych ofiar i wyjęłam mój ten pieprzony podręcznik od historii.
Za to, że przeszkadzałam Farazowi na lekcji musiałam zrobić jakąś notatkę z lekcji...Normalnie to bym sobie nie zawracała tym głowy ale miałam zagrożenie, więc jeden raz mogłam się ,,postarać''.
 Otworzyłam książkę i zobaczyłam, że między strony została wepchnięta jakaś koperta.
Zaciekawiona otworzyłam ją. List.

  ,, Moja Droga Amber..."
Ok... dobrze się zaczyna...
,,Pewnie nie spodziewałaś się dostać ode mnie listu..."
Od kogo kurwa?...
,, To ja, Violetta... A więc...piszę do Ciebie z podziękowaniami..."
Oh..dobrze.. fajnie...należą mi się podziękowania... tylko za co?
,, Dziękuję Ci, za to czego mnie nauczyłaś.. A mianowicie, nauczyłaś mnie tego jak ranić innych zwykłymi słowami i zrobiłaś ze mnie zwykłą sukę... A do tego nieźle mnie nastraszyłaś... Mimo wszystko, muszę przyznać, że odrobinę jestem Ci wdzięczna, bo nauczyłaś mnie jak skutecznie odtrącić i odstraszyć ludzi...co bardzo mi się przydało, bo zauważyłam iż nikt nie zaprząta sobie mną głowy...i wtedy mogłam spokojnie zająć się sobą...jeśli wiesz co mam na myśli..."
Ymmm..no sory, ale ja nikomu do łóżka nie zaglądam...
,,Czekaj...co ja mówię...jesteś totalną idiotką...nie możesz wiedzieć co mam na myśli.."
Suka...
,, ,,Zająć się sobą'' , czyli przygotować się do odejścia stąd... bo jak pewnie słyszałaś...nie żyję...bo słyszałaś o tym?"
Tak kurwa wszyscy o tym mówią....
Usłyszałam wibracje i wyjęłam komórkę z torby. Dostałam SMS'a od Nataniela.
,,Kiedy będziesz w domu?"
Przewróciłam oczami i nie fatygowałam się, żeby odpisać.
Po chuj on mi przeszkadza?! Przecież wie, że się uczę! Znaczy....za chwilę będę się uczyć...
,, Sądzę, że skoro mówimy już o mnie, to mogę przytoczyć pewną historię...  Pamiętasz jak chciałaś abym ,,pożyczyła" Ci pieniądze na obiad? To to ich nie dostałaś i jak wcześniej mówiłam odegrałaś się na mnie... Za to, zabrałaś mnie na spacer...
Szłyśmy chodnikiem, aż w końcu znalazłyśmy się na jakieś starej ulicy przy jeszcze bardziej rozwalonej kamienicy (swoją drogą, nigdy nie wytłumaczyłam się nauczycielom dlaczego tego dnia uciekłam z lekcji...).  Zapytałam Cię, co tu robimy. Stwierdziłaś, że teraz czas na ,,zabawę''.
Rozejrzałaś się i pomachałaś do jakiegoś wysokiego gościa, który zaczął zbliżać się w naszą stronę. Ty zaśmiałaś się i zniknęłaś za jakimś budynkiem. Ten mężczyzna był o dwie głowy wyższy ode mnie.
Również się zaśmiał i podchodził coraz bliżej. Wystraszyłam się i gwałtownie odwróciłam. Zaczęłam biec przed siebie. Nawet się nie obejrzałam, aby wiedzieć, że on podąża za mną. Po kilku minutach wyczerpującego biegu zdałam sobie sprawę, że jestem w pobliżu budynku szkoły. Jako, że robiło się już ciemno i zapalono już kilka lamp ulicznych postanowiłam odpocząć na ławce na szkolnym dziedzińcu. Szkolna brama nigdy nie jest zamykana, więc nie miałam problemu z dostaniem się na teren szkoły. Zdyszana usiadałam na ławce i zauważyłam, że koleś, którego na mnie nasłałaś gdzieś zniknął. Wyjęłam butelkę wody z torby i zamknęłam na chwilę oczy. Powiem Ci, że jak na jeden dzień to wystarczająco się wystraszyłam... Poczułam, że ktoś dotyka mojej dłoni i wyjmuje mi z dłoni butelkę. Otworzyłam oczy i zobaczyłam stojącego przed mną naszego buntownika. Stał i najzwyczajniej pił wodę z mojej butelki..."
Oparłam głowę na ławce, i szczerze nieźle już nudziła mnie ta jej historyjka...ale ok...
,, Byłam zdziwiona i nieco wystraszona... po pierwsze... właśnie stałam twarzą w twarz z NIM.
Po drugie, Kastiel siedział sam na terenie szkoły... on... przecież, zawsze się zarzekał, że nie znosi szkoły. Po chwili spytał ,,Co tu robisz?". Ja odrzekłam ,,Przechodziłam..i musiałam odpocząć...A ty?''
Chłopak wtedy westchnął, ale o dziwo odpowiedział ,,Ukrywam się przed...rodzicami...przyjechali na weekend a ja nie mam ochoty spędzać z nimi czas...". Poczułam się dziwnie...swobodnie w jego towarzystwie... Powiedziałam, że też  nie dogaduję się z rodzicami i też niezbyt odpowiada mi powrót do domu, zwłaszcza, że zważywszy na to, jaką mamy godzinę...będą mieli z tym problemy..."
Kastiel ma problemy z rodzicami? Biedak...
,, Właściwie to trochę się zagalopowałam... bo chciałam Ci tylko wspomnieć, że przez to, że ten Twój ,,znajomy'' mnie zaatakował, prawie umarłam...w sensie...ze strachu...byłam bliska zawału..miałam wrażenie, że serce wyskoczy mi z piersi...dosłownie... I informuje Cię o tym tylko z jednego powodu...
Bo wiem, że jesteś zwykłą zdzirą bez serca... i absolutnie nie obchodzi Cię to, że między innymi, również podjęłam decyzję o samobójstwie... Dlatego chciałam Cię powiadomić, że za to całe zło, które wyrządziłaś, otrzymasz okropną karę... Skończysz w męczarniach i za każdy nawet najmniejszy cios jaki zadałaś innym..za każdą ranę... za każde złe słowo, spotka Cię tysiąc razy gorsza i boleśniejsza kara.."
Czytałam ostatnie słowa z przerażeniem w oczach... Przełknęłam głośno ślinę.
,, I ja już tego dopilnuję...  
A i pamiętaj... nikt nie może się dowiedzieć o tym liście... Bo inaczej pożałujesz tego... jesteś obserwowana...."
Gwałtownie podniosłam głowę i rozejrzałam się. Nikt nie wyglądał jakby mnie podglądał, ale to ani trochę mnie nie uspokoiło.
,,No i to tyle... wiedz, że jesteś bardzo ważna w mojej historii... krótkiej historii... ale naprawdę nie masz z czego się cieszyć księżniczko... 
 Pozdrowienia z Piekła
Violetta"
Kiedy tylko doczytałam list do końca zgniotłam kartkę w kulkę i cisnęłam do torby. Oparłam głowę na dłoniach i odetchnęłam głośno.
Nie miałam pojęcia, że Violetta weźmie to tak od siebie... Traktowałam ludzi gorzej... nie raz nasyłałam na nich swoich... ,,znajomych''...Ale oni nigdy nie robili im krzywdy.. tylko mieli ją nastraszyć.... kurwa...


                                                    ** *            ***           ***
Hej oto i kolejny rozdział! Bardzo przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale naprawdę, mimo, że rozdziały są krótkie to potrzeba dużo czasu aby wymyśleć coś sensownego!
Jednak mam nadzieję, że podoba się wam!
                                            CZYTASZ=KOMENTUJESZ                                                                     


scheyly
zapraszam też na mojego drugiego bloga o Słodki Flircie !
https://forgotslodkiflirt.blogspot.com/

4 komentarze:

  1. Przepraszam za brak komentarza, dopiero teraz zauważyłam, że dostałaś rozdział.
    Opinia? 10/10
    Cudnyy ~

    OdpowiedzUsuń
  2. :* Dziękuję za Twoją opinię, bardzo doceniam to, że komentujesz!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń