czwartek, 3 sierpnia 2017

Rozdział IV- Lysander

*Lysander*

-Dobrze, to na tyle...możecie już iść..- powiedziała nauczycielka i razem z innymi uczniami udałem się do wyjścia. Od jakiegoś czasu zostawałem po lekcjach na zajęcia kółka teatralnego, co niezbyt podobało się Kastielowi. W końcu jednak przekonałem go, że potrzebuję jakiejś odskoczni od naszego zespołu i teraz mam spokój.
Szedłem korytarzem w stronę szkolnej szatni kiedy poczułem wibracje w kieszeni spodni. Wyciągnąłem moją komórkę i odebrałem połączenie od przyjaciela.

Ja: Halo?
Kastiel: Cześć stary...słuchaj musimy odpuścić sobie dzisiaj próbę, źle się czuję...
Ja: Ah..w porządku. Chcesz żebym do ciebie wpadł?
Kastiel:Nie, serio nie trzeba. Musze trochę odpocząć. To..do jutra?
Ja: Do jutra..

Rozłączyłem się i schowałem komórkę po czym chwyciłem mój płaszcz wiszący na wieszaku, wśród innych kurtek. Szybko go założyłem i strzepałem z niego odrobinę kurzu, która na nim osiadła. Przerzuciłem torbę przez ramię i udałem się w stronę wyjścia. Na dworze było dość zimno i pochmurno...Ciemne szare chmury...ostatnio ciągle jest taka paskudna pogoda...
Jako, że zrobiło mi się zimno postanowiłem zapomnieć o dobrych manierach i kulturze i schowałem ręce do kieszeni mojego płaszcza aby się ogrzać.  Szedłem przez chwilę chodnikiem, kiedy w końcu zdałem sobie sprawę, ze moją dłoń dotyka coś szorstkiego i drapiącego. Zmarszczyłem brwi i wyciągnąłem z kieszeni, tak jak myślałem kawałek papieru.. A raczej papierową kopertę złożoną na pół.  Rozejrzałem się dookoła mimo iż wiedziałem, że już nie znajdę tego kto mi to podrzucił. Rozłożyłem papier i otworzyłem niedbale kopertę. W środku tak jak się mogłem spodziewać był list. Moim oczom rzucił się rząd staranie napisanych małych literek.  Jako, że zerwał się silny wiatr ustałem przy wysokim murze pod drzewem i oparłem się plecami o niego. Zacząłem czytać...

,,           Drogi Lysandrze,
Piszę do Ciebie ten list kilka godzin przed moją śmiercią i... naprawdę sama nie wiem jak mam to wszystko ubrać w słowa... Na początku myślałam, że mogę sobie odpuścić pisanie do Ciebie, bo ty zawsze używasz takiego wyszukanego słownictwa i jesteś taki poetycki...ale jak wszyscy to wszyscy...
 Ouch...ale pewnie zastanawiasz się od kogo ten list?"

Jakby trochę tak...ale ni chcę się narzucać...

,,To ja, Violetta...nie wiem czy mnie pamiętasz...bo ponoć masz kłopoty z głową...znaczy z pamięcią...chociaż po tym czego się dowiedziałam po naszym ostatnim spotkaniu mogę stwierdzić, że faktycznie nie tylko z pamięcią..."

Ostatnim spotkaniu? Ah tak...faktycznie nie dawno się widzieliśmy...nie dawno, czyli kilka dni przed jej śmiercią...samobójstwem...odważna...

,,Chciałabym poinformować Cię w tym liście, że mój drogi bardzo przyczyniłeś się do wybory którego dokonałam...mówię tu o moim samobójstwie... Musisz wiedzieć, że ty...tak samo jak i inni... bardzo wiele zrobiliśmy i popchnęliście mnie w tym kierunku, za co poniekąd jestem wam wdzięczna...dosłownie nie mogłam dłużej wytrzymać życia..."

Zaczęły mi drętwieć nogi więc nie zwracając uwagi na mokry chodniki zjechałem plecami po murze i usiadłem na podłożu.

,, Może zanim powiem Ci do czego doprowadziłeś, przypomnę Ci nasze spotkanie.."

Oh tak...poproszę... wybaczcie mi ale prawie niczego nie pamiętam...to było tak dawno..

,, Pamiętam, że właśnie zadzwonił drugi dzwonek i wszyscy udali  się na korytarz. 
Ja pierwsza, ty ostatni ...
Szłam korytarzem i intensywnie wpatrywałam się w beżowe płytki pod moim stopami. W końcu poczułam lekkie uderzenie i odbiłam się od czyiś pleców...Twoich pleców... Odwróciłeś się i szarmancko mnie przerosiłeś...Zupełnie jakby była to Twoja wina..."

Nie potrzebnie ustałem na środku korytarza...mogłem domyśleć się, że inni będą tędy przechodzić..

,, Potem każdy z nas odszedł w swoją stronę...później aż do końca lekcji się nie widzieliśmy...ale nie martw się kochany...to nie swoją obojętnością tu zawiniłeś...nie nią i nie ty...
 Drugi raz spotkaliśmy się po lekcjach, na dziedzińcu pamiętasz?"

Tak...to akurat pamiętam..i tak....pamiętam co wtedy się wydarzyło...zobaczyłem, że palisz...

,, Przechodziłeś obok mnie i zobaczyłeś, że palę...
Nie wyglądałeś na zadowolonego z tego faktu i delikatnie wyjąłeś mi papierosa z dłoni...od tego zaczęła się nasza rozmowa...ale o tym za chwilę, bo zastanawia mnie jedna rzecz...czemu zainteresowałeś się jakąś obcą dziewczyną z którą dotychczas nigdy nie rozmawiałeś?"

Jak to? Przecież jesteśmy...znaczy byliśmy w jednej klasie...byłaś dla mnie tak samo ważna jak Sucrette...w sensie...byłaś przyjaciółką...

,,Ale wracając do naszej ostatniej rozmowy... Zapytałeś czemu palę, ja wzruszyłam ramionami i próbowałam być tak wyluzowana jak Kastiel...spławić Cię jak Amber...i sprawić Ci przykrość... ale ty zostałeś... usiadłeś obok mnie na ławce i ponownie spytałeś o to samo. Odpowiedziałam ,,Nie powinno Cię to interesować...". Ty najwyraźniej zdziwiłeś się moją odpowiedzią..."

Racja...

,,Nie spodziewałaś się, że będę taka wyszczekana..."

Nie sądziłem, że tak bardzo zaboli mnie to, że ktoś inny robi sobie krzywdę...

,, Potem chciałam wstać i wrócić do domu, ale z mojego plecaka wypadła paczka Malboro... Ty zabrałeś ją i nie chciałeś oddać, to musiało wyglądać śmiesznie bo zaczęłam się z Tobą siłować...ale śmieszne nie było... kiedy złapałam z jedną stronę paczki Ty ciągnąłeś drugą... dosłownie nawzajem ją sobie wyrywaliśmy...wtedy podwinął się rękaw Twojej koszuli i  zobaczyłam to... To czego zapewne nie chciałeś y ktokolwiek kiedykolwiek zobaczył...zobaczyłam Twoje rany po cięciach...po tej pieprzonej żyletce, która skończy ze mną zaraz po tym jak przekroczę próg tego pieprzonego Amorisa... Przyznaj...sam sobie..bo mnie już tu nie ma....czy Kastiel o tym wie? Twój brat, albo Rozalia? Czy oni wiedzą, że tak bardzo się krzywdzisz? Nadal to robisz?"

Westchnąłem głośno, złapałem się za czoło i wytarłem je...Pot? Jakby pocę się...z nerwów...

I nie...Kastiel nie wie, Leo nie wie... i Rozalia też nie wie..nikt nie wie..i tak..nadal to robię...

,,Jesteś taki idealny...jesteś piękny...dosłownie wspaniały...nie musisz tego robić...przecież nie masz żadnych problemów.."

Nie mam problemów? Ja nie mam problemów?! 
No przepraszam! Nigdy do cholery się nie skarżyłem... zawsze wszystko zatrzymywałem dla siebie... wszystko oprócz tego co dobre... Nigdy nikomu nie powiedziałem...że nie umiem żyć w tym ,,współczesnym" świecie i nie potrafię... Że nie rozumiem tak wielu rzeczy...przerażają mnie ludzie...nie umiem z nimi rozmawiać... nie mam tak naprawdę nikogo komu mógłbym się zwierzyć...a Kastiel?...to nie tak, że jest prawdziwym przyjacielem...on sam nie rozumie wielu rzeczy i nie jest wstanie mi pomóc...tak, czasami czuję się zagubiony...i wtedy sam znajduję pomoc dla siebie..potem kiedy już przejdę swoje, wszystko staje się łatwiejsze, ja staję się silniejszy... więcej znoszę..przynajmniej przez jakiś czas...ta trzeźwość umysłu nie jest stała...
Tak..mówię tu o żyletce...

,, No dobrze ale nie rozczulajmy się tu nad sobą... Miałam przecież dokończyć opowieść... Kiedy tylko to zobaczyłam wpadłam na genialny pomysł jak sobie ulżyć. Wtedy jak pamiętasz z łatwością oddałam Ci te papierosy i szybko odeszłam.."

Ah...tak wyrzuciłem je wtedy do kosza...

,,Potem gdy tylko oddaliłam się do szkoły udałam się do najbliższego sklepu kosmetycznego i tam kupiłam żyletki...wprawdzie nie były to takie..ymm.. ,,profesjonalne", tylko zwykłe takie do tych męskich golarek, ale stwierdziłam, że na początek wystarczą. Oczywiście kasjerka patrzyła na mnie przerażona...bo po co jakiejś małej drobnej dziewczynce paczka siedmiu w chuj ostrych żyletek do golarki dla mężczyzn...Oczywiście to tatuś poprosił ją by je kupiła...
    To był jeden z tych dni kiedy rodzice postanowili ze mną nie rozmawiać...tak miałam wtedy szczęście.
Zamknęłam się w swoim pokoju i odpakowałam ostrze...szczerze to nie wiedziałam jak się do tego zabrać...w sumie mogłam tego nie robić...ale czułam ogromną potrzebę...że muszę...muszę jakoś się uwolnić...coś mnie blokowało...chciałam pozbyć się tego czegoś...taa...dopiero później zdałam sobie sprawę, że tym czymś byłam ja... W końcu nie udolnie jedną z żyletek przecięłam swoją skórę na przed ramieniu... pewnie wiesz jakie to uczucie? Piekło, szczypało...powoli sączyła się krew...ale nie za dużo, bo ty tylko delikatna rana... to uczucie smutku..kiedy czas się zatrzymuje, a Tobie chce się płakać...ale ja nie płakałam...stałam oparta plecami o drzwi i zamknęłam oczy...ten ból przyniósł mi ulgę...w końcu było coś gorszego niż moje dotychczasowe problemy...
nikt mnie nie kochał....ale ból odczuwałam bardziej..
nikt mnie nie lubił....nie ból wtedy zwrócił na siebie całą moja uwagę...
nikt mnie nie potrzebował....oprócz bólu...bo on musiał kogoś dosięgnąć..
nikt mnie nie chciał przygarnąć...ale ból dawał o sobie cały czas znak...
hmm...za to wszyscy chcieliście miejsce obok Boga...ale wiesz co powiem...
przekaż swoim ,,przyjaciołom" że żadne z was go nie otrzyma...żadne z was na nie nie zasługuje.."

Zapewne tak jest...mam nadzieję, że jest ci dobrze w niebie...choć moje przeczucie mówi, że wcale tam nie jesteś...

,, Myślę, że na tym zakończę...baw się dobrze swoim życiem dopóki możesz...przecież nie muszę Ci tłumaczyć, że Twoje życie zależy od Ciebie? Czy muszę? To już  zostawiam Tobie... zostawiam Tobie wszystko co dobre...bo wiesz...już mnie tu nie ma...i raczej nie powrócę...a ty jeszcze chyba żyjesz?
Skoro to czytasz to na pewno...więc ogarnij się i zacznij korzystać z życia...bo siedząc bezczynnie i kalecząc się zajmujesz miejsce innym...taa...i kto to mówi? 

  A...i liczę, że zachowasz dla siebie to wszystko...ten list...i nikomu nie powiesz...uwierz, że później będzie jeszcze ciekawiej...bo to nie tak, że tylko ty dostałeś ten list...Twoi koledzy również otrzymali podobne... Musisz czekać na odpowiedni moment a obiecuję, że wasz życie zmieni się o sto osiemdziesiąt stopni...

Twoja Violetta"

Odepchnąłem się plecami od muru i oparłem głowę na kolanach...to jakby za dużo... za dużo wiem..zdecydowanie za dużo się dowiedziałem...to chore...ale co...nic nie rozumiem...nie wiem czego mam się spodziewać...więc pozostaje tylko czekać...

    -----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Witam!
Oto kolejny rozdział, liczę, że wam się podoba, a jeśli tak to możecie zostawić po sobie komentarz!

zapraszam też na mojego drugiego bloga:
http://forgotslodkiflirt.blogspot.com/


2 komentarze:

  1. Wow... po prostu super! Lysiek się tnie, Violetta też się cięła... Zaskakujesz mnie w pozytywny sposób ^^ Czekam na dalszy rozdział. Jestem ciekawa, kto dostanie następny list...

    OdpowiedzUsuń
  2. CUUUUDOOOO! <333
    Lyśku niy tnij się! NIYYYY! ;___;
    Super rozdział
    Dużo weny i pozdro z gór <3
    Bayo ~!
    Próba: 3 xD

    OdpowiedzUsuń